Julianna Wyszyńska przyszła na świat 27 września 1877 roku we wsi Fidest w parafii Kamieńczyk. Była córką Adama Karpa i Anieli z Gizewiczów, rodzice utrzymywali się z pracy na roli. Miała co najmniej dwóch braci. Niewiele wiemy na temat dzieciństwa i młodości matki Prymasa Tysiąclecia. Przedwcześnie osierocona musiała na jakiś czas przenieść się do Warszawy i zamieszkać u krewnych. 4 maja 1899 roku w kościele w Prostyni wyszła za mąż za Stanisława Wyszyńskiego. Z tego związku przyszła na świat szóstka dzieci: Anastazja, Stefan, Stanisława, Janina, Wacław i Zofia.
W roku 1900 młodzi Wyszyńscy przenieśli się do Zuzeli a po dziesięciu latach do Andrzejewa. Zmiana miejsca pracy wiązała się ze zwiększeniem wynagrodzenia oraz poprawą warunków mieszkaniowych. Mimo to z żalem opuszczali Zuzelę. Szczególnie Julianna miała złe przeczucia, spodziewała się szóstego dziecka i niechętnie przenosiła się na nowe miejsce. Mówiła do męża: “Na śmierć mnie tam wieziesz”.
Stefan tak opisywał swoją matkę: “Często mi stoi w oczach Jej szczupła, wysoka sylwetka, z ogromnymi włosami, które rozczesywała bardzo starannie i dyskretnie. Matka była bardzo pracowita, zawsze zajęta, troskliwa, przestrzegała starannie porządku domowego, do którego nas wdrażała, nawet w drobnych osobistych sprawach”.
Gdy we wrześniu 1910 roku stan zdrowia Julianny Wyszyńskiej pogorszył się do tego stopnia, że nie mogła chodzić, dzieci spotykały się przy jej łóżku na wspólną modlitwę, uczyły się katechizmu, odrabiały lekcje, słuchały rodzinnych opowieści. W nocy z 5 na 6 października 1910 roku przyszło na świat szóste dziecko państwa Wyszyńskich. Dziewczynka na chrzcie otrzymała imiona Zofia Jadwiga.
Stan zdrowia matki pogarszał się jeszcze bardziej. Od połowy października znajdowała się w stanie krytycznym. Dzieci codziennie spotykały się przy chorej. Siedząc w szkole z niepokojem nasłuchiwały czy nie biją dzwony kościelne, co miało być znakiem o jej odejściu. Chwile krytyczne nadeszły 31 października.
Stefan wspominał po latach: “Dzień ten utkwił głęboko w moim życiu, gdyż zbiegło się wtedy w głowie dziewięcioletniego chłopca zbyt wiele spraw. Zostałem usunięty ze szkoły, gdyż nasłuchiwałem dzwonów, czy nie zwiastują śmierci mojej matki. Były to ostatnie godziny jej życia. Wiedzieliśmy o tym z Siostrami, które siedziały w szkole razem ze mną. Pozostawiony za karę – bez obiadu – zostałem odebrany przez moją siostrę Stanisławę, na polecenie Ojca, co zdecydowało o moim usunięciu ze szkoły. Gdy przyszliśmy do domu, już był przy łóżku Matki Jej brat starszy Jan i młodszy Antoni. Wtedy Matka zwróciła się do mnie – słabnącym głosem: “Stefan, ubieraj się”. Myśląc, że mam iść do apteki po jakieś lekarstwo, włożyłem palto i zgłosiłem się do pokoju. Matka spojrzała na mnie i powiedziała: “ubieraj się, ale nie tak”. Skierowałem pytający wzrok na Ojca. Wyjaśnił: “później Ci to wytłumaczę”. – To były ostatnie słowa mojej matki do mnie. – Wkrótce później już nie żyła. Spędziłem przy jej zwłokach całą noc, pierwszy raz już bez Matki”.
Pogrzeb Julianny Wyszyńskiej odbył się 2 listopada. Podczas ostatniej wizyty w Andrzejewie Prymas wspominał ten smutny dzień: “Była nas wtedy piątka osieroconych dzieci. Klęczeliśmy tu, na środku tej świątyni za trumną i płakaliśmy. Bo to była jedyna broń, która ma dziecko, broń przeciwko sierocej doli – płacz. Płakaliśmy dość długo. Pamiętam, że nieraz opuszczaliśmy dom, udawaliśmy się skrycie na cmentarz i przesiadywaliśmy nad grobem matki”.
W domu zapanowała wielka pustka i smutek. Osierocony Stefan z czasem przeniósł uczucie do utraconej matki na Matkę Boską. „Po śmierci matki naszej służąca domowa, zacna Ulisia często nam mówiła, o Matce Niebieskiej. Byłem sercem związany z pięknym posągiem Matki Bożej, stojącym na cmentarzu kościelnym w Andrzejewie”. Dzieci codziennie chodziły na cmentarz, sam Stefan coraz bardziej angażował się w służbę przy ołtarzu. Każdego dnia uczestniczył we Mszy Świętej. Brak matki odczuwał do końca swego życia.
W zapiskach Prymasa z 31 października 1977 roku czytamy: “Dziś sześćdziesiąta siódma rocznica śmierci mojej Matki śp. Julianny z domu Karp, w Andrzejewie (31 X 1910). Gdyby żyła miałaby właśnie sto lat. A tak mi potrzeba dziś jeszcze, tak Jej 67 lat, które Bóg Ojciec zabrał mi dla Siebie. Bardziej potrzeba ich dziecku, niż Ojcu wszystkich ludzi. Tak bardzo dziś jeszcze – czuję ten nierozerwalny związek dziecka z Matką. Tak szuka się jej kolon, by starą głowę tam złożyć i czuć się bezpiecznie, wśród zarośli świata. Ale Ty rządzisz Matką i synem, gdy rodziła mnie miała 23 lata, gdy umierała – 33 lata. A ja jestem sierotą bez Matki od 67 lat. Długie sieroctwo. I jak bolesne. Ile razy w swoim życiu potrzebowałem ucieczki do kolan Matki. Ojciec ludzi na pewno to wie. Ale dziecko to czuje, tak bardzo osobiście, fizycznie, tak nierozerwalnie, jakby jeszcze dotąd związane z Jej łonem”.
W niespełna rok po śmierci Julianny, Stanisław żeni się po raz drugi z Eugenią Godlewską. Ślubu udziela im ksiądz proboszcz na porannej Mszy Świętej. Eugenia była osobą pracowitą, potrafiąca nawiązać kontakt z dziećmi, w krótkim czasie doprowadziła życie rodzinne do równowagi.
Na mogile żony i córki Stanisław Wyszyński postawił kamienny krzyż. Po przeprowadzce rodziny do Wrociszewa grobem opiekowały się tercjarki z Andrzejewa. W roku 1980 na grobie położono płytę granitową a na niej napis: “umiłowanej Matce Juliannie Wyszyńskiej w siedemdziesiątą rocznicę śmierci dzieci: Stefan Kardynał, Stanisława, Janina”.
Bibliografia:
- Romaniuk M., Życie, twórczość i posługa Stefana kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia, t. 1, Warszawa 1994.
- Raina P., Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Tysiąclecia, T. I – IV, Wrocław 2016,
- Wyszyński S., Przemówienie w 70 rocznicę śmierci matki, Andrzejewo 20 października 1980, Archiwum Instytutu Prymasowskiego.
- Wyszyński S., Droga życia, Bydgoszcz 2001.
Zdjęcie w nagłówku: Stefan Wyszyński z matką Julianną (fotomontaż). Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie.