Po, niestety nieudanym, sezonie 1997/98 w klubie zapanował pewien rodzaj chaosu. Udało się co prawda rozegrać jeden sparing (3:3 w Andrzejewie z Iskrą Zaręby Kościelne i wygrana 4:3 w rzutach karnych) jednakże jak dalej potoczą się losy klubu i w którym zacznie zmierzać on kierunku nie było pewne. Sytuacja unormowała się dopiero w sierpniu, kiedy trenerem po dłuższej przerwie ponownie został Witold Kałuski. Szybko rozpoczął on porządkowanie i odbudowę drużyny. Z zespołu odszedł zaciąg z Ostrowi (poza A. Staniarskim, lecz ten po latach gry w Fortunie był już praktycznie uważany za swojego) a w jego miejsce przybyli: stoper T. Jabłecki, obrońca M. Sadłowski i napastnik M. Ołdakowski z Zambrowa. Coraz częściej w składzie zaczęła pojawiać się młodzież z Andrzejewa. W zespole zadomowili się na dobre Rafał i Robert Kiner a coraz częściej w składzie pojawiali się P. Olszewski czy M. Kempisty. Oczywiście nie zabrakło starej gwardii na czele z M. Racińskim, R. Kotomskim, R. Bojanowskim, G. Czyżewskim, G. Nowackim, A. Leszczyńskim, R. Ryszewskim i innymi. Ważną rolę zaczęli odgrywać także H. i A. Olszewscy. Pojawił się ponadto w ataku M. Młynarczyk. Znakomicie na treningach wypadał S. Cholewicki i wydawało się, że stanie się pewnym punktem zespołu, jednak nic z tego nie wyszło bo wyżej wymieniony wyjechał do USA.
W pierwszej „gierce” za nowej kadencji Witka, „Młodzi” pokonali „Starych” 4:1, ale w pierwszym poważnym sparingu ulegliśmy Orlętom Czyżew aż 2:7. Wynik był jednak znacznie gorszy niż gra i pomimo wysokiej porażki zawodnicy czuli, że coś zaczyna funkcjonować.
Oficjalne rozgrywki rozpoczęliśmy od razu od wysoko postawionej poprzeczki. W Pucharze Polski już w pierwszej rundzie natrafiliśmy na zdecydowanego faworyta naszej ligi, naszpikowanego „Jagiellończykami” z potężnym bramkarzem L. Trudnosem na czele, Ruch Mlekovitę Wysokie Maz. Wbrew malkontentom rozegraliśmy z potentatem bardzo dobry mecz. Pomimo, iż to goście przeważali a nasz bramkarz spisywał się bardzo dobrze, to cały nasz zespół postawił rywalowi bardzo trudne warunki. Do przerwy bez bramek. W drugiej jednak odsłonie gościom udaje się wyjść na prowadzenie, zaś w końcówce kapitalnym strzałem w okienko przypieczętować zwycięstwo. Przegrywamy wprawdzie 0:2, ale okazuje się, że mamy zupełnie niezły zespół. Pomimo porażki, licznie zebrani kibice dziękują naszym za mecz doceniając dobrą robotę, którą wykonała Fortuna. Skład z tego meczu: A. Leszczyński – G. Czyżewski, T. Jabłecki, R. Bojanowski, R. Ryszewski, G. Nowacki, P. Kałuski, A. Staniarski, R. Kotomski, M. Raciński, M. Ołdakowski zmiany H. Olszewski, Rafał Kiner, Robert Kiner, P. Kempisty.
Sezon ligowy rozpoczęliśmy spotkaniem u siebie z Iskrą Zaręby Kościelne. W meczu dobrze zagrała Fortuna, ale dobrze zagrali też goście. Zremisowaliśmy 1:1, marnując w końcówce spotkania rzut karny i tym samym szansę na trzy punkty.
Tydzień później udaliśmy się do Czyżewa na mecz z tamtejszymi Orlętami. W Czyżewie tradycyjnie – mnóstwo kibiców i także tradycyjnie rzut karny dla Orląt w 10-tej minucie spotkania. Tym razem jednak scenariusz gospodarzom nie wychodzi gdyż karnego broni nasz bramkarz. Podbudowani obejmujemy prowadzenie. Następnie jednak to Czyżew zadaje dwa ciosy. Walczymy jednak twardo i Robertowi Kinerowi udaje się wyrównać. Remisujemy 2:2. Wynik dobry i w pełni zasłużony.
W następnej kolejce po ciężkim meczu pokonujemy Kontakty Łomża 3:2. Niestety w spotkaniu tym paskudnej kontuzji doznaje nasz długoletni lewy obrońca Radek Bojanowski. Kontuzja jest na tyle poważna, że spotkanie z Kontaktami okazuje się niestety ostatnim meczem tego zawodnika w barwach Fortuny, zawodnika od lat mającego pewne miejsce w składzie.
Pomimo tej straty nasz zespół rozkręca się i jest na fali. Apogeum formy osiągamy tydzień po meczu z Kontaktami podczas wyjazdowego spotkania w Kolnie z tamtejszym Orłem. Orzeł Kolno to od lat zespół ze ścisłej czołówki ligi. Ponadto mecz zostaje wkomponowany w odbywające się właśnie dni Kolna. Na trybunach ładnego miejscowego stadionu zasiada duża liczba widzów licząca na pewne zwycięstwo gospodarzy. Nic z tych rzeczy. Nasi rozgrywają znakomite spotkanie, a Orzeł nijak nie może sobie poradzić z andrzejewską defensywą. Do tego w drugiej połowie R. Kotomski precyzyjnym strzałem w długi róg umieszcza piłkę w siatce gospodarzy! Odnosimy zaskakujące zwycięstwo a kibice nie szczędzą gospodarzom gorzkich słów. Schodząc z boiska słyszymy jak jeden z kolneńskich fanów podsumowuje: „Przerwali chłopaki wykopki (a sezon faktycznie był na kopanie ziemniaków – przypisek autora) przyjechali i dokopali dziadom”. Podówczas w naszym zespole grało, co prawda tylko dwóch rolników, ale komentarz był dość ciekawy. Skład z tego meczu: A. Leszczyński – G. Czyżewski, T. Jabłecki, R. Ryszewski, M. Sadłowski, G. Nowacki, P. Kałuski, A. Staniarski, R. Kotomski, M. Raciński, M. Młynarczyk zmiany: Rafał Kiner, H. Olszewski, Robert Kiner.
Tydzień później gościmy, zawsze groźną Skrę Wizna. Na początku spotkania tracimy gola i do 85-tej minuty przegrywamy 0:1. Kiedy wydaje się że nawet remis umknie nam sprzed nosa Witek Kałuski desygnuje na boisko chorego M. Racińskiego. I staje się cud; M. Raciński asystuje przy golu wyrównującym i sam strzela zwycięskiego. Wygrywamy 2:1! To zwycięstwo sprawia, że w tabeli awansujemy na pozycję wicelidera. Dalej jednak natrafiamy na przeszkodę nie do pokonania. Gdyż, jako wicelider wyjeżdżamy do Wysokiego Maz. Na mecz ze zdecydowanym liderem – Ruchem Mlekovitą. Niestety, nie jesteśmy w stanie przeskoczyć tej przeszkody. Po dobrym meczu, w który włożyliśmy wiele serca ulegamy 0:2. Na więcej nas nie stać.
Biorąc jednakże pod uwagę fakt, że w tym samym sezonie zespoły wyjeżdżają z Wysokiego ze znacznie pokaźniejszym bagażem, a nasz sąsiad zza między, zarębska Iskra przegrywa tam aż 0:16 (!), można uznać, iż wynik nie jest tragiczny.
Dość paskudną wpadkę zaliczamy za to tydzień później, przegrywając u siebie 0:1 z GKS 1984 Rutki. Co prawda zwycięski gol dla gości pada po ewidentnym spalonym, jednakże nie zmienia to faktu, że w tym meczu bramki zdobyć nie potrafmy.
W kolejną niedzielę remisujemy bezbramkowo w Nowogrodzie z tamtejszym Ziemowitem, co należy uznać za sprawiedliwy wynik.
Ciekawy mecz rozgrywamy za to w następną, październikową niedzielę. Do Andrzejewa przyjeżdża Biebrza Goniądz. W tym meczu przeważaliśmy przez całe spotkanie, ale co ciekawe jeszcze w pierwszej połowie mecz był bardziej wyrównany. W drugiej części spotkanie toczyło się pod lub na polu karnym rywali, a nasz bramkarz tylko dwa razy miał piłkę w rękach. Pomimo to w pierwszej połowie strzelamy dwa gole (R. Kotomski, R. Kiner) zaś w drugiej, gdzie przytłaczamy przeciwnika, żadnego (!) Tak czy tak, dopisujemy kolejne trzy punkty.
Sielanka niestety kończy się tydzień później. Długa wyprawa do Szczuczyna przynosi nam wysoką przegraną. Do przerwy jeszcze dotrzymujemy kroku miejscowej Wissie remisując bezbramkowo. Po zmianie stron jednakże gospodarze skutecznie rozmontowują naszą obronę. Ulegamy 0:4.
To jednak nie koniec nieszczęść. W następną deszczową niedzielę, przy ciągle kapiącej z nieba wodzie, ulegamy niespodziewanie wysoko bo aż 1:5 drużynie Znicza Radziłów, pomimo obronionego karnego przez naszego bramkarza. Jest to mecz z cyklu tych, które jak to się mówi po prostu nie wyszły. Inną przyczynę ciężko znaleźć, gdyż Znicz to zespół reprezentujący podobny poziom jak my.
Te dwie pokaźne wpadki wyczerpują limit nieszczęść na ten sezon. Następny tydzień jest zdecydowanie bardziej udany. W środę pokonujemy pewnie na wyjeździe KS Stawiski 3:1, a w niedzielę grając znakomicie taktycznie punktujemy Unię Ciechanowiec 2:0 po dwóch bramkach R. Kotomskiego. Skład z tego meczu: A. Leszczyński – G.Czyżewski, T. Jabłecki, R. Ryszewski, G. Nowacki, P. Kałuski, A. Staniarski, R. Kotomski, Robert Kiner, M. Raciński, M. Młynarczyk. Zmiany: Rafał Kiner, H. Olszewski. Sezon kończymy na dobrym 6-tym miejscu i pomimo kilku upadków możemy go uznać za udany. Na pozycji lidera plasuje się niezagrożony Ruch Mlekovita Wysokie Maz. Za nim Wissa Szczuczyn i Orzeł Kolno.
Zdjęcie w nagłówku: pixabay.com