Zima, co stało już się tradycją nie była okresem martwym. A w związku z faktem, iż nie była zbytnio dokuczliwa piłkarze oprócz treningów na hali dużo trenowali także na boisku. W lutym nasz zespół wystąpił w kolejnych halowych mistrzostwach województwa. Tym razem zgłosiło się dziesięć zespołów, które podzielono na dwie grupy. Zbyt późny nasz przyjazd spowodował, że kiedy sędzia w pierwszym meczu dał znać do rozpoczęcia gry, część naszych zawodników jeszcze pośpiesznie kończyła się przebierać. Pomimo zupełnie przyzwoitego występu na początek niestety polegliśmy z Ziemowitem Nowogród 0:2. Później było już tylko lepiej. Uzyskaliśmy dwa remisy: 1:1 i 0:0 z Warmią Grajewo oraz Unią Ciechanowiec, a następnie pokonaliśmy Kontakty Łomża 2:0. Dało to nam jednakże dopiero trzecie miejsce w grupie i awans do ścisłego finału przemknął koło nosa. Na pocieszenie pozostało dobre wrażenie oraz nagroda dla najlepszego bramkarza turnieju, którą otrzymał A. Leszczyński.
Po tym występie pełną parą ruszyły już przygotowania na boisku. Sparingi organizowane na „łapu capu” nigdy nie były naszą mocną stroną. Na prędce kombinowany skład, z przypadkowym bramkarzem, nie sprostał na własnym boisku Orlętom Czyżew przegrywając w pierwszym tego roku sparingu 2:5. Pomni tej porażki wyciągamy wnioski i na kolejny sparing – do Ciechanowca – udajemy się w pełnym składzie z „ostrowiakami” A. Staniarskim i M. Karpińskim. Efekt widać od razu… przegrywamy z miejscową Unią 2:5.
Chcąc powetować sobie straty zarówno bramkowe jak i moralne urządzamy festiwal strzelecki w kolejnym test-meczu z Gwardią Zambrów, którą gromimy 8:0. W bramce debiutuje młodziutki wówczas M. Kotomski. Ustalamy ponadto dwa sparingi z silnym zambrowskim Grotem sponsorowanym przez Zakłady Mięsne Netter. Obydwa na boisku w Andrzejewie. W pierwszym spotkaniu, przy silnym wietrze i po dobrym meczu ulegamy 2:3.
W drugim, w którym debiutuje pozyskany z Orląt Czyżew Ireneusz Kulesza zwyciężamy 2:1 po golach A. Staniarskiego i wspomnianego I. Kuleszy. Skład z tego meczu to: A. Leszczyński – G. Czyżewski, W. Strzeszewski, R Ryszewski, R. Bojanowski, A. Staniarski, I. Kulesza, G. Nowacki, R. Kotomski, M. Karpiński, M. Raciński, zmiany: T. Rzotkiewicz, P. Kałuski. Forma przed zbliżającym się w szybkim tempie sezonem rośnie. W pierwszej kolejce pauzujemy, gdyż z ligi wycofał się Mlekovita Ruch II Wysokie Maz. Trochę szkoda bo anulowano z tabeli wyniki uzyskane z tą drużyną, a my pokonaliśmy ich 4:0.
Sezon rozpoczynamy więc od podjęcia sąsiada zza między Iskry Zaręby Kościelne. Naszym bardzo zależy na zwycięstwie i powetowaniu porażki z jesieni (a raczej zeszłego lata). Ładna słoneczna pogoda przywitała zespoły z Zarębów i Andrzejewa podczas pierwszego meczu Fortuny w rundzie wiosennej. Nasz zespół zagrał znakomite spotkanie. Świetna gra w środku pola, pewna w defensywie i skuteczna w ataku pozwoliła z nawiązką odegrać się za jesienną porażkę. Wygraliśmy w pełni zasłużenie 3:0 rozpoczynając sezon efektownie i z nadziejami.
Na kolejny mecz Fortuna wyjechała tydzień później do Radziłowa. Chociaż kwiecień wkroczył właśnie w trzecią dekadę, pogoda sprawiła dość nieprzyjemnego psikusa. Radziłów wprawdzie leży trochę bardziej na północ, już raczej w zasięgu strefy klimatu mazurskiego, jednakże sypiącego raz po raz śniegu nikt się o tej porze już nie spodziewał. Śnieg co prawda od razu topniał i przeplatało go słońca jednakże pojawiające się z systematyczną częstotliwością chmury z opadami potrafiły mocno utrudnić grę.
Z Radziłowem rozpoczęliśmy w składzie: A. Leszczyński – G.Czyżewski, W. Strzeszewski, M. Ryszewski, R. Bojanowski, G. Nowacki, I.Kulesza, A. Staniarski, P. Kałuski, M. Raciński, M. Karpiński (zmiana T. Rzotkiewicz). Przed meczem nikt nie ukrywał, że przywiezienie jednego punktu z tej dość długiej wyprawy na pewno by nas zadowoliło. Pierwsza połowa bardzo wyrównana i bezbramkowa. W drugiej podczas jednej z fal śniegowych Znicz zdobywa bramkę dającą mu prowadzenie. Nasi walczą o wyrównanie, ale dobra gra gospodarzy jest zaporą nie do przebycia.
Na 5 minut przed końcem, gdy kibice gospodarzy już zaczynają świętować zwycięstwo nagle wszystko się odmienia. Świetne prostopadłe podanie od M. Racińskiego do A. Staniarskiego, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie marnuje okazji – 1:1. Na tym nie koniec! W ostatniej minucie spotkania w polu karnym gospodarzy podcięty zostaje M. Raciński. Sędzia bez zastanowienia wskazuje na 11 metr. Jak duża presja ciąży na wykonawcy karnego w takim momencie wie zapewne tylko ten, kto znalazł się w takiej sytuacji. A. Staniarski nie ma jednak z tym problemu, 2:1 i wywozimy trzy punkty znów pokonując Znicz w ostatniej minucie!
W kolejnym spotkaniu nastawieni na łatwe zwycięstwo z okupującą wówczas doły tabeli Unią Ciechanowiec zaledwie remisujemy 1:1 (gol M. Raciński). Psychika i nastawienie to jedne z ważniejszych czynników w grze zespołu piłkarskiego. Jak można było nie wygrać tego meczu? Ano widać można było.
W następnej kolejce wyjeżdżamy do Szepietowa na mecz ze Spartą. Niestety, doznajemy porażki 2:3 (bramki: M. Karpiński, M. Raciński). Ten mecz ma zupełnie dwa odmienne od siebie oblicza. Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga gospodarza i wynik 3:0. Druga część to równie zdecydowana przewaga Fortuny, która zdobywa dwa gole a do remisu brakuje jej trochę czasu i troszkę szczęścia.
Cztery dni później na własnym boisku podejmujemy groźny zespół Ziemowit Nowogród. Naszym bardzo zależy na zwycięstwie ażeby odrobić pogubione w poprzednich kolejkach punkty. Rywal jednak jest naprawdę mocny, choć podkreślić należy, iż do Andrzejewa nawet najmocniejsze firmy z naszej ligi przyjeżdżały ze sporym respektem. Tu o punkty dla gości nie było łatwo. Po dobrym i pełnym podbramkowych spięć meczu konta obydwu bramkarzy pozostają czyste – 0:0. Skład Fortuny: A. Leszczyński – G. Czyżewski, W. Strzeszewski, R. Ryszewski, R. Bojanowski, G. Nowacki, I. Kulesza, A. Staniarski, R. Kotomski, M. Karpiński, M. Raciński (zmiany: T. Rzotkiewicz, P. Kałuski)
W kolejną niedzielę na stadionie w Goniądzu pokonaliśmy tamtejszą Biebrzę 2:1 (bramki: M. Raciński, R. Kotomski), przez całe spotkanie grając dobrze i kontrolując przebieg wydarzeń na boisku. Piłka przez to też jest ciekawa, że zdarza się wiele niespodzianek. Często zdarza się, że tam gdzie o punkty wydaje się, iż jest teoretycznie łatwo – nie udaje się ich zdobyć, tam zaś gdzie liczy się z ich stratą – inkasuje się komplet.
Następny mecz w upalny majowy dzień przywiódł na stadion w Andrzejewie tłumy kibiców, liczących na obejrzenie zwycięskiego meczu. Tak też się stało, choć łatwo nie przyszło. Po bardzo dobrej grze całego zespołu i świetnym występie R. Kotomskiego i M. Racińskiego pokonujemy łomżyńskie Kontakty 4:2.
Euforia nie trwa długo. Już tydzień później przegrywamy w Czyżewie z Orlętami 1:3 będąc zespołem równorzędnym. Po tym meczu dochodzi do konfliktów w drużynie, a te jak wiadomo nigdy niczego dobrego nie wróżą.
Tak tez dzieje się i tym razem. W wyniku utarczek w kolejnym meczu ze Skrą Wizna pomiędzy słupkami andrzejewskiej bramki staje obrońca. Efekt jest opłakany. Ponosimy klęskę 2:8, najwyższą w historii występów w lidze. Rywale ze śpiewem opuszczają Andrzejewo nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło, a wynik niestety idzie w świat a przynajmniej w ówczesne województwo łomżyńskie.
W następnym spotkaniu wyjazdowym w Jedwabnem z tamtejszą Victorią do bramki wraca nasz etatowy golkiper, a drużyna pomimo klęski sprzed tygodnia jest w bardzo bojowym nastroju. Po wyrównanym boju, w którym nasi marnują kilka „setek”, a gospodarzenie wykorzystują karnego pada wynik remisowy 1:1. Mecz jednakże zostaje przerwany 5 minut przed końcem, kiedy to w napadzie szału bramkarz Victorii najpierw uderza naszego napastnika a następnie sędziego. Co ciekawe gospodarze tłumaczą później jego zachowanie tym, że… niedawno wrócił z Kanady (!?) Rzeczywiście to w pełni tłumaczy atak na piłkarza i sędziego właściwie bez żadnego powodu. Łomżyński OZPN tradycyjnie nie wyciąga żadnych konsekwencji, utrzymując wynik osiągnięty po 85 minutach.
W ostatnich dwóch kolejkach, identycznie jak jesienią czekały nas spotkania z tuzami ligi. Wiceliderem ŁKS-em II Łomża u siebie oraz Warmią Grajewo – niekwestionowanym liderem, na wyjeździe. Prawdę mówiąc nie czujemy strachu przed żadnym z przeciwników, choć świadomość, że będzie bardzo trudno jest dość powszechna.
Z ŁKS-em podejmujemy walkę o zwycięstwo. Zaczyna się jednak pechowo. Już w dziesiątej minucie tracimy gola z rzutu karnego, a do tego złamania nogi doznaje nasz doświadczony zawodnik i trener W. Kałuski doskonale spisujący się w obronie. Później okazuje się, że te kilkanaście minut Witka w meczu z Łomżą były jego pożegnaniem z ligową piłką, jako zawodnika.
Strony, po której jest w danym momencie inicjatywa w meczu Fortuny z ŁKS-em zmieniają się, co paręnaście minut. Kapitalnie grający R. Kotomski wyprowadza nasz zespół naprowadzenie 2:1. Niestety ostatnie dwadzieścia pięć minut to przewaga gości, którym nie tylko udaje się wyrównać, ale także zdobyć zwycięskiego gola. Przegrywamy 2:3. Po zaciętym meczu, po walce, ale przegrywamy. Skład Fortuny: A. Leszczyński – G. Czyżewski, W. Kałuski, R. Ryszewski, R. Bojanowski, G. Nowacki, I. Kulesza, A. Staniarski, R. Kotomski, M. Karpiński, M. Raciński (zmiany: W. Strzeszewski, Rafał Kiner).
Nadszedł termin ostatniego meczu w sezonie 96/97. Właściwie to wszystko już było jasne. Warmia Grajewo ze znaczną przewaga miała zapewnione pierwsze miejsce i awans do IV ligi. My bez względu na wynik kończymy na dobrym szóstym miejscu. Jedziemy zaledwie w jedenastu z debiutującym H. Olszewskim. Kierownictwo klubu i miejscowi kibice przygotowali gospodarzom fetę z racji awansu. Nie jeden zespół odjeżdżał z tego ładnie położonego kameralnego stadionu z bagażem siedmiu – ośmiu goli. Fortuna jednak jak zawsze podejmuje walkę. Mecz toczy się pod dyktando gospodarzy, jednak sunące jeden za drugim ataki Warmii, powstrzymuje bardzo dobrze grająca obrona i doskonale tego dnia dysponowany bramkarz.
Jednakże zatrzymać, znakomicie grającej i chcącej pokazać się z jak najlepszej strony przed własną publicznością grajewskiej drużyny nie są w stanie. Dwie spośród sporej liczby świetnych okazji Warmii udaje się zamienić na bramki.
Jedna z nielicznych kontr naszego zespołu także kończy się golem. Niezawodny M. Raciński wykorzystuje podanie I. Kuleszy i mamy kontaktową bramkę. W drugiej połowie obraz gry nie zmienia się. Nadal atakuje Warmia, a nasi heroicznie odpierają te ataki. Gospodarzom udaje się jeszcze dorzucić jedną bramkę. Fortuna przegrywa 1:3, ale pomimo porażki nastroje są dobre. Postawiliśmy twarde warunki potentatowi i kończymy ligę na bardzo przyzwoitym szóstym miejscu. Ten mecz rozgrywamy w składzie: A. Leszczyński – G.Nowacki, W. Strzeszewski, R. Ryszewski, T. Rzotkiewicz, P. Kałuski, I. Kulesza, A. Staniarski, H. Olszewski, Rafał Kiner, M. Raciński (zmiana: Robert Kiner).
W autokarze atmosfera rozluźnia się. Nie minie jednak tydzień, jak wszyscy zaczną myśleć o nowym sezonie.
Zdjęcie w nagłówku: pixabay.com