W tym roku minęła siedemdziesiąta piąta rocznica walk o Monte Cassino, w których brał udział 2 Korpus Polski. W szeregach tej formacji służyło wielu żołnierzy pochodzących z terenu dzisiejszej gminy i parafii Andrzejewo. Poniżej przedstawiamy wojenne losy jednego z nich.
Henryk Cimoch urodził się w 1916 roku, jako drugie dziecko Anny i Andrzeja. Jesienią 1939 roku 23 letni Henryk chcąc wziąć ślub z Ireną Kurant z Łętownicy, wyruszył do Warszawy po obrączki i suknię ślubną dla swojej wybranki. W drodze powrotnej, w okolicach Zarąb Kościelnych, został aresztowany przez wojska okupacyjne. Początkowo przewieziono go do Grodna, a następnie do odległego obozu pracy na Syberii. Warunki były tam straszne: brud, głód i choroby wyniszczały organizmy młodych, zdrowych i pełnych wówczas wiary w przeżycie osób. „Żywiliśmy się obierkami, których nie zjadły szczury…” – opowiadał wujek Henio mojej mamie. Modlitwa, głęboka wiara, miłość do ukochanej i tęsknota za domem dodawały sił, gdy najgorsze myśli przychodziły do głowy. W 1941 roku ogłoszono amnestię. Był to cud, w który nie mógł uwierzyć. Zwolniono jeńców. Nastąpiła ewakuacja z obozów pracy do miejsca sformowania Armii Polskiej. Brudni, obdarci, schorowani, ale z uśmiechem na ustach szli, bo nie zostali zapomniani i pozostawieni na pewną śmierć w nieludzkich warunkach.
Początkowo niedawni więźniowie byli leczeni, odżywiani, stopniowo, powoli. Mężczyzna, jakim był Henryk przy wzroście 180 cm ważył zaledwie 45 kilogramów. 22 czerwca 1942 roku został powołany do służby wojskowej i wcielony do Armii Andersa. 18 sierpnia 1942 nastąpiła ewakuacja do Iraku, gdzie Henryk dostał przydział do artylerii lekkiej. 20 listopada 1943 roku został przewieziony do Palestyny. W marcu 1944 uczestniczył w walkach na Zachodzie. Jako żołnierz II Korpusu pod dowództwem gen. Władysława Andersa walczył o Monte Cassino, gdzie został ranny w nogę. Po pobycie w szpitalu wyjechał do Anglii. 15 czerwca 1946 roku otrzymał awans na bombardiera. W czerwcu 1947 roku wrócił do Polski.
W roku 1942 do rodzinnego domu Cimochów dotarł list z informacją o śmierci Henryka. Rodzina z bólem przyjęła tę wiadomość. W kościele parafialnym odprawiło się nabożeństwo żałobne, w którym uczestniczyli wszyscy oprócz babci Andzi (mamy Henryka). Ona nie wierzyła w jego śmierć. Zabraniała dziadkowi mówić o nim w czasie przeszłym. Irenka (narzeczona) po żałobie wyszła za mąż. Urodziła dwóch synów.
Jakaż była radość w domu Cimochów, gdy prawie po ośmiu latach, ten, którego uznano za zaginionego powrócił. 8 czerwca 1947 roku wujek Heniek przyjechał pociągiem z Gdańska do Czyżewa. Jako pierwszą odwiedził swoją siostrę Janinę Świerżewską, która mieszkała wówczas we wsi Czyżew-Ruś. Od niej dowiedział się, że jego ukochana założyła rodzinę. Po jego powrocie pradziadek Andrzej podzielił 20 ha gospodarstwo między najstarszego Jana i młodszego Henryka. Babcia Andzia wspierała cały czas swego młodszego syna, który nie mógł pogodzić się z utraconą miłością. W bardzo szybkim czasie mąż Ireny zachorował na gruźlicę i wkrótce zmarł. Wujek Heniek ożenił się wówczas z wdową z trojgiem dzieci. Zamieszkali razem w nowo zbudowanym domu. Urodziła im się córka Marysia. Jest to cioteczna siostra mojej mamy, a moja ciocia, która udostępniła nam część pamiątek po swoim tacie. Henryk do końca życia mieszkał w swojej rodzinnej wsi. Zmarł 7 kwietnia 1978 roku. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Andrzejewie.
Powyższy tekst i zdjęcia pochodzą z pracy Anny Kamyczek pt. „Rodzina Cimochów – spotkanie z historią”. Praca została wyróżniona w konkursie „Nasi przodkowie dla Niepodległej”, którego organizatorem była Biblioteka Publiczna Gminy Andrzejewo przy współpracy z Towarzystwo Rozwoju Ziemi Andrzejewskiej.
Zdjęcie w nagłówku: Henryk Cimoch w towarzystwie kolegów we Włoszech w 1944 roku.
Projekt dofinansowany jest przez Fundację BGK im. J. K. Steczkowskiego w Konkursie grantowym „Na 100 Niepodległa”.