Inne

Rozmaitości (O Żalach pod Grzymkami)

Tygodnik Ilustrowany - Żale

Artykuł “Rozmaitości” pochodzi z Tygodnika Illustrowanego, nr 113, 26 lutego 1870 r.
Autor: nieznany
Zachowano oryginalną pisownię.


Ponieważ niejednokrotnie czytywałem w Tygodniku opisy zwyczajów i podań ludowych, przywiązanych do różnych miejscowości w kraju naszym, przeto i ja postanowiłem zakomunikować jedno z takich podań, które słyszałem w czasie mej niedawnej podróży w łomżyńskie strony.

W odległości jednej mili na zachód od m. Czyżewa, stacyi kolei żelaznej warsz. peters., leży miasteczko Andrzejów, które, jak czytamy w Encyklopedyi Orgelbranda, powstało ze wsi w r. 1528, za staraniem sławnego nauką i wymową Andrzeja Krzyckiego. Okolicę zajmowały niegdyś rozległe lasy, ale dziś i śladu ich nie pozostało, tak że mieszkańcy, nawet na opał, zakupować muszą drzewo z lasów ostrowskich, położonych o parę mil dalej, pod miastem powiatowem Ostrów.

Nie można jednak powiedzieć, żeby strona ta pozbawioną była pewnego wdzięku; mianowicie latem te obszerne pola, zakryte zbożem i kwiatami, pośród których widnieją zdala gęsto rozsiane wsie ocienione drzewami, miłe sprawiają na podróżnych wrażenie. Sam Andrzejów, położony na wzgórku, ukazuje już zdaleka swój murowany kościół, a gdy się bardziej zbliżymy pod miasteczko, rozwija się przed naszemi oczami, jak wstęga, rzeczka Mały Brok, ze swemi bujnemi łąkami i wsiami, gdzieniegdzie do rzeczki przytykającemi. Do miasta prowadziły niedawno jeszcze ładne topolowe aleje, ale i tych ręka ludzka nie oszczędziła, i dziś przy drodze stoją tylko pnie, ogołocone z upiększających je rozłożystych gałęzi. Miasteczko zresztą niczem nie różni się od innych, chyba tem tylko, że żywioł kupiecki mniej jest w niem obfity, bo przywileje miasta wzbraniały dawniej osiedlać się tu Żydom.

W kierunku północnym od Andrzejewa, po lewej stronie Małego Broku, rozsiadły się z kolei wsie: Przeździecko-Załuski, Przeździecko-Dworaki, Przeździecko-Grzymki, Przeździecko-Jachy, Przeździecko-Lenarty, które widocznie należały kiedyś do jednego rodu Przeździeckich. Pomiędzy Przeździecko-Grzymkami a Przeździecko-Jachami, Brok przedstawia zaledwie wąski strumyk, wijący się po łąkach oddzielających pomienione wsie od siebie. W jednym atoli miejscu rozszerza się znacznie i pogłębia, tak że od dawnych czasów była tu i jest najlepsza kąpiel i najdogodniejsze miejsce do zarzucania sieci; bo dno jest twarde, a więc i woda nie zarosła zielskiem. Brzeg od strony Jachów jest tu nizki, ale z przeciwnej strony, gdzie niedaleko leży wieś Łentownica, ląd znacznie jest wyższy i o jakie 50 kroków od brzegu widać mnóstwo ogromnych kamieni, których tylko grzbiety wyglądają z ziemi. Miejsce to zawsze u okolicznych mieszkańców nazywało się i nazywa „Żalami”. Chcąc dojść do tych Żali od wsi Grzymek, trzeba zejść ze wzgórka na którym wieś stoi ku łąkom, przejść około grzązkiego miejsca zwanego „Zdrojem”, bo rzeczywiście jest to zdrojowisko, a potem kierując się ku Jachom, postępować samemi już łąkami.

Ponieważ jedna z wymienionych wyżej wsi była mi rodzinnem gniazdem, przeto całą opisaną tu miejscowość znam jaknajdokładniej. Żyje ona w mej pamięci, we wspomnieniach z lat dziecinnych. To też ile razy znajduję się w łomżyńskich stronach, staram się odwiedzać i andrzejewską okolicę, tem bardziej że z ludźmi tam zamieszkałymi łączą mnie stosunki przyjaźni i pokrewieństwa. Ostatniego lata bawiłem tam właśnie przez parę dni u mego znajomego, w wiosce położonej tuż nad Brokiem. Po skwarnym dniu, wieczorem, wybraliśmy się do kąpieli, i naturalnie do Żali. Widok tego miejsca, po tylu latach niewidzenia, wzbudził we mnie tysiączne wspomnienia z tych czasów, kiedy to jeszcze straszono mię topielcem czyhającym tu na dzieci same się kąpiące. Zastanowiłem się zkądby mogło pochodzić miano Żale i przypomniałem sobie, iż podobnie dawniej nazywano wszystkie cmentarzyska pogańskie. Zwróciłem więc teraz uwagę na kamienie nadbrzeżne i dowiedziałem się od mego towarzysza, że przed paru laty, kiedy dobyto jeden z tych kamieni dla użycia go pod budynek, znaleziono pod nim jakieś gliniane naczynie, które zapewne było bardzo stare, bo przy wyjmowaniu go rozsypało się zupełnie. Czy tam czego więcej nie było, prócz owego naczynia, niewiadomo, bo nie zwrócono na to dostatecznej uwagi. Wiadomość ta pobudziła moję ciekawość i postanowiłem pytać się ludzi, czy nie wiedzą jakiego podania odnoszącego się do tej miejscowości. Nikt nie umiał na to odpowiedzieć, prócz jednej z moich blizkich znajomych, kobiety zasługującej w zupełności na wiarę, która przypomniała sobie, iż bardzo już dawno stara wieśniaczka z Grzymek opowiadała o tem następującą historyą.

Powiadają starzy ludzie, że w miejscu gdzie leżą ogromne głazy nad brzegiem u Żali, stała przed laty świątynia, zbudowana na cześć jakiemuś bogu, co to panował nad wodami.

W poblizkiej wsi gospodarz wyprawiał chrzciny i był zwyczaj że przy podobnej okazyi trzeba było ofiarować Bogu ogień. Gospodarz wziął głownie zapalone i niósł je do świątyni; ale w drodze przyszła mu zła myśl, i przechodząc około zdrojowiska które jest pod Grzymkami, zgasił poświęcone bogu głownie, wrzuciwszy je do zdroju. Bóg nie darował wyrządzonej sobie zniewagi. Nazajutrz wszyscy mieszkańcy przerażeni zostali okropnym widokiem: woda, w ciągu jednej nocy, wystąpiła z brzegów i zalała całe nadbrzeżne łąki i pola, niszcząc pracę gospodarzy. Powodzie takie trwały przez całe trzy lata, a i później często się powtarzały. Bóg pomścił się za grzech jednego na całej okolicy. Zdrój w którym człowiek zgasił poświęcony ogień, wysechł zupełnie(*). Sama świątynia, zalana długo przez wodę, zrujnowała się, a dziś tylko głazy nagromadzone świadczą o jej bytności. Czasami jednak i teraz bywają chwile, kiedy woda w Żalach zaczyna się bałwanic bez żadnej widocznej przyczyny; jakiś szum słychać, a przyłożywszy ucho do ziemi, wyraźnie można odróżnić jakby głos dalekiego dzwonu. Oto jest opowiadanie starej kobiety z Grzymek. Podanie o dźwiękach dzwonu pod ziemią spotyka się u nas i w innych miejscowościach. Tak na przykład w tej samej prawie okolicy, bo tylko o dwie mile, pomiędzy wsią kościelną Szumowem i drugą Wyszomierzem, jest góra zwana Dzwonową. O ile mię pamięć nie myli, nazwisko to, według podania prostego ludu, powstało z tej przyczyny, że kiedyś, przy zawieszaniu w dzwonnicy szumowskiej nowego dzwonu, ochrzczonego imieniem pewnego świętego, niepoczciwy majster, gdy mu się robota nie szykowała, wymówił w złości jakieś zaklęcie. Dzwon w tej chwili wyrwał się z dzwonnicy i przeleciawszy w powietrzu ponad wsią i polem, upadł tam gdzie teraz góra Dzwonowa. Chciano go odkopać, ale nie zdołano, bo coraz bardziej pogłębiał się w ziemię. Są tylko pewne dni w roku, w których uważny przechodzień około góry Dzwonowej może wyraźnie słyszeć jęczący głos dzwonu pod ziemią.


Artykuł “Rozmaitości” pochodzi z Tygodnika Illustrowanego, nr 113, 26 lutego 1870 r.
Autor: nieznany
Zachowano oryginalną pisownię.

Zdjęcie w nagłówku:  fragment strony tytułowej Tygodnika Illustrowanego nr 113 z 26 lutego 1870 r.

Sebastian Jasko

Pomysłodawca i twórca prawdopodobnie pierwszej strony internetowej o Andrzejewie.